czwartek, 30 maja 2013

Tropologia - nauka o właściwym łączeniu pokarmów

Szukając właściwej dla siebie diety doszłam do wniosku, że wypróbuję dietę rozdzielną. Co mnie do tego skłoniło? Zbyt często ostatnio miewałam wzdęcia. Postanowiłam jakoś temu zaradzić. Już całkiem dobrze radziłam sobie z żywieniem. Odstawiłam produkty mogące wywoływać nadkwasotę. Dojrzałam do kolejnej zmiany.

Wiedzy na temat rozdzielnego żywienia jest coraz więcej. Sporo informacji umieszczono w internecie, jest wiele książek zajmujących się tą tematyką. Jednak co człowiek to inna wiedza. Nawet książki przekazują trochę sprzeczne wiadomości. Zaczęłam sama na własną rękę sprawdzać produkty jaką mają zawartość białka, węglowodanów i tłuszczy. Na szczęście wiele produktów ma to na swoich opakowaniach.

Tak czy inaczej dalej nie wiedziałam czy na pewno ten produkt to mogę połączyć z innym, czy on jest białkowy czy węglowodanowy, a może neutralny.

Kiedy nawiedziłam miejską bibliotekę natknęłam się na książkę TAO ZDROWIA. Daniel Reid w przystępny sposób przedstawił w niej jak należy łączyć pokarmy aby nasz organizm cieszył się zdrowiem. Ta książka otworzyła mi oczy. Stwierdziłam, że teraz to już rozumiem o co chodzi w tym właściwym łączeniu produktów.

W dalszych wpisach przedstawię jak należy łączyć pokarmy aby nie było niestrawności. Aby proces trawienia przebiegał prawidłowo powinno się umieć właściwie dobierać pokarmy w jednym posiłku. Dobrze przebiegający proces trawienia wpływa na nasz układ trawienny. Nie dość, że czujemy się lepiej to jeszcze jedzenie, które spożywamy właściwie nas odżywia.

To, że coś zdrowego zjemy to nie znaczy, że nasz organizm w pełni na tym skorzysta. Jeżeli wraz z ekologicznymi jajkami zjemy smaczne ziemniaki z domowego ogródka i do tego kawałek arbuza na deser to wcale nie znaczy, że odżywiamy się zdrowo.

Wkrótce przeczytasz o tym jak łączyć pokarmy aby w jak największym stopniu skorzystać na ich wspaniałych, odżywczych właściwościach.


wtorek, 28 maja 2013

Jak to jest z tym trawieniem?

Kiedyś nie zastanawiałam się nad tym jak przebiega proces trawienia. Po prostu zjadłam coś, potem to coś zalegało w żołądku, jelitach potem bywało zatwardzenie lub rozwolnienie lub normalne załatwianie w WC. Nic szczególnego. Po prostu życie.

Po latach pochłaniania różnych pokarmów bez ładu i składu - gdy naszła na coś ochota to się jadło, mimo, że niedawno był obiad czy kolacja - dotarło do mnie, że to nie jest tak jak mi się wydawało. Okazuje się, że mam wpływ na stan mojego układu pokarmowego. To ode mnie zależy jak będę się czuć po spożyciu  określonego posiłku, a tym bardziej po całym dniu spożywania.

Jak to więc jest z tym trawieniem?



1. widzimy pokarm lub spodziewamy się, że zaraz będziemy coś jeść bo ładnie pachnie z domowej kuchni
- w jamie ustnej w śliniankach produkuje się ślina
- uwalnia się enzym trawiący - ptialina (substancja ta rozpoczyna trawienie węglowodanów złożonych)
- ważne jest, aby dokładnie pogryźć pokarm, szczególnie węglowodany takie jak: ziemniaki, warzywa strączkowe, pieczywo, ryż, inne przetwory zbożowe itp. produkty skrobiowe - dzięki temu pokarm zmieszany ze śliną dalej jest trawiony w żołądku (15-30 minut), żołądek nie wydziela enzymów pomocnych w trawieniu skrobi

2. z jamy ustnej rozdrobniony pokarm przechodzi do żołądka
- czas pobytu w żołądku: 2-4 godzin lub dłużej, gdy pokarm był zbyt tłusty
- pokarm zostaje jeszcze bardziej rozdrobniony w wyniku ruchów żołądka, ważne by jedzenie było już dobrze pogryzione by oszczędzić pracy temu organowi
- pokarm zostaje nasączony sokiem żołądkowym (kwas solny, śluz, enzymy)
- kwas solny niszczy drobnoustroje, które dostały się z pokarmem
- enzym pepsyna zabiera się za trawienie białek
- enzym lipaza zajmuje się tłuszczami

3. nadtrawiony pokarm idzie dalej do jelita cienkiego, na początku zajmuje się nim dwunastnica
- tu spływają soki z wątroby i trzustki, zaczyna się ostateczny proces trawienia
- enzym lipaza wędrujący z trzustki rozbija tłuszcze, pomaga tu żółć z wątroby
- enzymy trypsyna i chymotrypsyna kontynuują trawienie białek
- enzym amylaza (diastaza) trawi węglowodany
- pokarm opuszcza dwunastnicę, przechodzi dalej
- tu pole do popisu mają enzymy: sacharoza (rozkłada sacharozę), laktaza (trawi laktozę), peptydaza (zajmuje się peptydami), lipaza (jej celem są tłuszcze)
- w końcu rozdrobniona masa pokarmowa (w postaci mikro i makroskładników) zostaje wchłaniana do krwi
- krew wędruje do wątroby w celu przefiltrowania a potem do innych zakamarkow organizmu
- pokarm w jelicie cienkim przebywa 3-6 godzin
- proces trawienia się właśnie zakończył

4. teraz pozostałe mleczko z jelita cienkiego przechodzi do jelita grubego
- tu enzymy trawienne już nie są wytwarzane
- jesteśmy skazani na enzymy flory bakteryjnej - pomagają rozłożyć błonnik
- porcja mleczka pokarmowego (max. 500 ml)  przemieszcza się w jelicie grubym ok. 12 godzin
- wchłaniana jest tu woda i pozostałe mikroelementy
- dokarmiana jest również flora bakteryjna
- na koniec pozostała niespożytkowana masa zostaje wydalona na zewnątrz, w toalecie najczęściej :)

To tyle na ten czas. Bardzo w skrócie ale treściwie mam nadzieję.

Opracowanie na podstawie książki Gisele Frenette "Zdrowe jelita"



sobota, 25 maja 2013

1 na 5 - dieta rotacyjna

Znalazłam fajny sposób na nietolerancją pokarmową. Aby zbyt często nie konsumować tych samych produktów wprowadziłam do swojego jadłospisu dietę rotacyjną.



Dieta rotacyjna polega na zjadaniu określonych pokarmów nie częściej niż raz na pięć dni. Informacje na ten temat przeczytałam w dwóch książkach Dieta Kensington i Jak sobie radzić z alergiami pokarmowymi i środowiskowymi.

Codziennie i bez ograniczeń można jeść świeże warzywa liściaste i korzeniowe. Są wyjątki takie jak np. ziemniaki. Ograniczyć powinno się natomiast wszystkie inne składniki pokarmowe.

Są różne grupy pokarmów: warzywa, owoce, kasze i zboża, nasiona i orzechy, mięsa, ryby, nabiał itd.

W każdej grupie warto wprowadzić rotację. Nie rób tego od razu na hura! Oczywiście możesz, ale dotychczasowe nawyki żywieniowe mogą sprawić, że poczujesz duży dyskomfort. Polecam wprowadzanie zmian małymi krokami. Np. ziemniaki jedz co 3. dzień, ryż co 2., rybę co 3., żółty ser co 4., kaszę co 2. gdy organizm przyzwyczai się do odstępów czasowych spróbuj jeść ziemniaki raz na 5 dni, rybę co najmniej raz 5 dni i za każdym razem inną ich odmianę. Jedz różne rodzaje ziemniaków, ryż czerwony, ryż brązowy, różne sery, różne kasze, różne ryby, mięsa itd.

Tym sposobem możemy jeść pszenicę np. dwa razy w miesiącu, a w innych dniach inne produkty. W określonych daniach możemy stosować zamienniki, np. jest wiele sposobów zastępowania jaj (weganie wiedzą o czym piszę). Możliwości jest wiele, wystarczy trochę chęci i fantazji.

Stephen Twigg w swojej książce Jak jeść aby schudnąć? Dieta Kensington zaleca jedzenie "1 na 5" pokarmów takich jak:

wszystkie ryby: anchois, dorsz, flądra, halibut, leszcz, łosoś, łupacz, makrela, morszczuk, okoń, pstrąg, sardynka, sola, śledź, tuńczyk, węgorz itp.

owoce morza: homary, kałamarnica, kraby, krewetki, małże, ostrygi, ośmiornica itp.

raki, ślimaki

wszystkie rodzaje mięsa: bażant, cielęcina, jagnięcina, wieprzowina, wołowina, gęś, indyk, kaczka, kozina, królik, kurczak, kuropatwa, przepiórka itp.

podroby

mleko i jego przetwory: kozie, maślanka, serek wiejski, wszystkie sery

lody (na mleku i jajkach)

jajka

ciastka: biszkopty, herbatniki, ciasta itp.

chleb (każdy rodzaj)

wszystkie rośliny strączkowe: ciecierzyca, fasola (sucha), groch łuskany, soczewica, soja itp.

ziemniaki, pataty

kasze, zboża: jęczmień, kasza perłowa, kukurydza, kuskus, owies, proso, pszenica, ryż, żyto itp.

makaron (bez jajek)

mąka: z patatów, kukurydziana, tapioka

orzechy i nasiona: migdały, pestki dyni, nasiona selera, kokos, brazylijskie, laskowe, nerkowca, pekan, pinia, włoskie, pistacje, ziemne, kminek, słonecznik, siemię lniane, sezam itp.





piątek, 24 maja 2013

Twoje ciało mówi?

Wiele osób cierpi na nietolerancję pokarmową. Jedni o tym wiedzą, inni nie. To tak jak u mnie. Nie wiedziałam kiedyś, teraz już wiem. Nietolerancja zwykle pojawia się wtedy, gdy jakiś składnik zjadamy zbyt często. Lekarze częściej mówią o alergii niż o nietolerancji i zalecają łykanie tabletek przeciwalergicznych.

Ja np. codziennie jadałam chleb z żółtym serem, przez wiele lat. Mój organizm w końcu się zbuntował. Powiedział: nie, nie będę już jeść chleba, a z serem to już w ogóle. Czym się to objawiło? Uciążliwymi objawami takimi jak: problemy żołądkowe, brzydki zapach z ust.

Organizm ludzki jest jak wielkie laboratorium. Zachodzi w nim wiele procesów, o których istnieniu dowiadujemy się gdy coś nam nawali. Ciało włącza sygnał alarmowy. Często nie reagujemy. Po prostu stwierdzamy, że boli nas brzuch lub głowa, że to pewnie przez stresy, że to sprawa wiekowa itd. Wystarczy łyknąć tabletkę i jest ok. Ale czy na pewno?



Warto wsłuchać się w to co mówi ciało i nie maskować objawów tylko szukać przyczyny. Im więcej objawów i częściej występujących tym większy alarm bije z naszego organizmu: zrób coś z tym!, cierpimy!, nadchodzi poważna choroba!

Na co dzień  nie zastanawiamy się nad tym co się dzieje w naszym ciele gdy zjemy np. jabłko albo naleśnika z serem. Albo jak na imieninach u cioci nawcinamy się wszystkiego co podano do stołu. Nie koncentrujemy się na trawieniu. Mamy gdzieś procesy chemiczne zachodzące w naszym żołądku i jelitach. Może to i dobrze, że tak jest bo dzięki temu możemy skupić się na innych ważnych zadaniach, na pracy, nauce, rozrywce.

Jednak świadomość tego co jemy i jak ten pokarm wpływa na nasze zdrowie są bardzo ważne. W końcu od tego zależy nasza przyszłość.


niedziela, 19 maja 2013

Jak się pozbyć nadkwasoty, zgagi i tym podobnych?

U mnie w domu od wieków na dolegliwości zwane zgagą stosowało się sodę oczyszczoną. Ale z doświadczenia wiem, że to nie jest dobre rozwiązanie. Lekarze wręcz zabraniają stosowania tego specyfiku.

To może lepsze są tabletki redukujące ilość wydzielanego kwasu przez żołądek? No, są dobre ale ich działanie szybko słabnie. U mnie po tygodniu stosowania tabletek na receptę nadkwasota dalej szalała w najlepsze. Ale oczywiście dalej wcinałam z apetytem rogaliki, ciasta i inne słodycze. Bo tabletka ma tak działać, że ją łykam i jem co chcę.

Czas wziąć sprawy w swoje ręce, pomyślałam, muszę znaleźć jakiś sposób na wyleczenie. Jak nie tabletki to co? Trzeba znaleźć przyczynę moich problemów. No cóż, mam taką urodę powiedział mi lekarz. I tyle pomocy z jego strony. Jak problemy będą się nasilać to zalecił mi wykonanie gastroskopii. Fuj nie będę łykać żadnej rurki, słyszałam, że to mało przyjemne. Więcej już nie zjawiłam się po poradę w tej kwestii.

Jedyne co zauważyłam to nadkwasota pojawiała się najczęściej po słodyczach. Ok. Ograniczyłam. A jak już zjadłam to zaraz soda lub wapno i jestem bezpieczna (chociaż nie zawsze zadziałało). Zaczęłam szukać sposobów w internecie. Na kilku forach przeczytałam, że można łykać siemię lniane, sok z surowego ziemniaka i unikać określonych produktów, które wpływają na zwiększone wydzielanie soku żołądkowego.

Hura! Coś w końcu znalazłam. Zaczęłam stosować siemię lniane.



Sposób przygotowania:
wieczorem zagotować w garnku szklankę wody, wsypać łyżkę siemienia (całe ziarno) i trochę pogotować. Zostawić przez noc. Rano wypić na czczo. Można jeść normalnie zaraz po wypiciu siemienia.

Stosowałam przez dwa tygodnie. Później przerwa i potem od czasu do czasu (już nie codziennie - mój stan znacznie się poprawił więc mogłam łykać siemię rzadziej).

Sok z surowego ziemniaka pewnie też by zadziałał. Ja tego nie stosowałam z uwagi na brak czasu rano.
Sposób przygotowania:
rano zetrzeć ziemniaki, odcisnąć, wypić sok na czczo (leczniczo szklanka dziennie, na zgagę wystarczy łyżeczka), sok ma być świeży, nie leżakujący. 

Niedawno doszły mnie słuchy, że należy stosować ziemniaki dojrzałe niekiełkujące i oczywiście należy unikać takich co mają zielone plamy.

I to by było na tyle co mogę polecić z własnego doświadczenia. Jednak aby faktycznie problem się skończył należy zmienić nawyki żywieniowe.

Nie ma wyjścia - trzeba zmienić nawyki żywieniowe.




środa, 15 maja 2013

Po nitce do kłębka

Przeszukałam kawał internetu, chcąc odnaleźć co przy moich dolegliwościach (nadkwasota) mogę jeść. Wiedza w sieci niestety bywa różnej jakości, zawsze trzeba wyciągnąć średnią z tego co się znalazło.

Ogólnie zaleca się wykluczenie z jadłospisu wszelkich słodyczy, używek typu kawa, herbata, alkohol, produktów wysoko przetworzonych, białego pieczywa, mięs (szczególnie wieprzowiny, królika), smażonych, tłustych potraw. Posiłki powinny być lekko strawne, najlepiej gotowane na parze lub pieczone.

Nie zaleca się spożywania mleka, produktów z dodatkiem sody oczyszczonej, proszku do pieczenia, drożdży. Okazuje się, że mięta stosowana na dolegliwości żołądkowe jest wręcz zabroniona. Dobry wpływ na żołądek ma dieta śródziemnomorska.

Któregoś dnia koleżanka poleciła mi książkę Głodówka zasadotwórcza. Stwierdziła, że jest sensownie napisana i powinna mi się spodobać. Faktycznie warto ją przeczytać. Mowa w niej o odkwaszaniu organizmu. Okazuje się, że wiele ludzi jest zakwaszonych w wyniku błędów żywieniowych.



I tak po nitce doszłam do kłębka. Lawiną zaczęły wpadać mi w ręce informacje o zdrowym odżywianiu. Ważne jest oczyszczanie organizmu. A najważniejsze jest zachowanie równowagi kwasowo-zasadowej organizmu.

Postanowiłam zastosować u siebie dietę rozdzielną. Ten sposób odżywiania ułatwia kontrolę nad tym co spożywamy. Trawienie pokarmów jest bardziej efektywne i jest wiele zalet, dla których warto odżywiać się w ten sposób. Są też wady ale wydaje mi się, że mniej istotne.

Znowu przeszukałam internet pod kątem diety rozdzielnej. Znalazłam sporo sprzecznych informacji. No to w końcu co można z czym łączyć? Straciłam zupełnie orientację. Postanowiłam nabyć jakąś książkę z przykładowymi przepisami bo w internecie za wiele nie ma.

Okazało się, że jedną mam w domu: Dieta Kensington. Przypomniałam sobie, że kiedyś już zrobiłam podejście do tej diety ale zupełnie mi nie wyszło. Źle się czułam nie łącząc mięsa z ziemniakami itp kombinacjami. Teraz wiem, że zupełnie nie miałam pojęcia na temat komponowania posiłków.

Wkrótce umieszczę na blogu listę książek, które pomogły mi ogarnąć temat diety rozdzielnej, zdrowego odżywiania i w ogóle wszystkiego co ze zdrowiem związane.




poniedziałek, 13 maja 2013

Chleb inny niż wszystkie

Prawie dwa lata temu porzuciłam chleb. Przestałam jeść pieczywo popularne, dostępne w każdym sklepie. Jeszcze wcześniej porzuciłam znakomity, zdrowy chleb pieczony u mnie w domu. To wszystko przez problemy z żołądkiem i ciągłą nadkwasotą.

No ale coś jeść trzeba. Przypomniałam sobie, że kiedyś kupiłam książkę o zdrowym żywieniu. Znalazłam ją. To Poradnik żywieniowy człowieka w XXI wieku Instytutu naukowo-badawczego im. Prof. Ryszarda Lorenca w Krakowie. Jest tam sporo ciekawych porad na temat żywienia. Kiedy kupiłam tę książkę przejrzałam i odłożyłam ją w zapomnieniu. W końcu po latach do niej dojrzałam. Jest trochę dziwnie napisana i droga.

To co mnie najbardziej zainteresowało w tej pozycji to chleb typu KR-IRL.


Piekłam go wytrwale dopóki nie zmieniłam diety na rozdzielną. Okazało się, że mogę się obejść nawet bez tego cudownego chleba. No ale na potrzeby bloga upiekłam go ponownie i zamierzam zjeść z przyjemnością. Oryginalne źródło przepisu znajdziesz tu: Instytut. Warto zajrzeć na tę stronę.

W wyniku wielokrotnego pieczenia tego chleba moja wersja jest taka:

Składniki:
kasza jaglana - 1 szk
ryż - 1 szk
woda - 6 szk
sól - 2 łyżeczki
pieprz - 1 łyżeczka
kminek - 2 łyżeczki
otręby - 75 g (1/2 paczki 150g)

Przygotowanie:
Zagotować w garnku 5 szklanek wody. Dodać przyprawy (sól, pieprz, kminek). Do wrzątku wrzucić opłukane kaszę i ryż. Gotować na małym ogniu 15 minut. Następnie odstawić na 10 minut. Po tym czasie wsypać otręby, 1 szklankę gorącej wody i wymieszać dokładnie.

Tak przygotowaną gorącą masę przekładam na talerze. Mam takie fajne duże talerze z ok. 1 cm wgłębieniem, które służą mi do tego celu najlepiej (niczym foremki). Wychodzi mi 5 talerzy. Ważne, aby tę masę wyłożyć na gorąco. Odstawiam do wystygnięcia.


placuszki gotowe pójść na blachę


Następnie kroję na krzyż (na 4 części) i takie trójkąciki wykładam na 2 blachy pokryte papierem do pieczenia. Nie stosuję tu żadnego tłuszczu.

Piec w piekarniku nagrzanym ok. 200 st. C. Czas pieczenia ok. 50 minut. Piekąc dwie blachy na raz w połowie czasu przekładam dolną na górę, górną na dół.

Upieczone chlebki układam na talerzu do całkowitego ostygnięcia. Następnie szczelnie pakują w woreczki i przechowuję w lodówce nawet do 15 dni.

chlebki po upieczeniu (trochę się skurczyły, pachną wyśmienicie)

efekt końcowy

Uważam, że moja metoda formowania chlebków jest wygodniejsza i szybsza. Rozkładanie bezpośrednio na blachach łyżką, papranie się kleistą masą, sporo cierpliwości niekoniecznie musi być zabawne.

Zazwyczaj dziennie zjadam takie 2-3 chlebki do jednego posiłku. Wypiek jest bardzo syty, smaczny, polecam.

niedziela, 12 maja 2013

Jedzmy tylko naturalną żywność

Po wielu latach poszukiwań doszłam do wniosku, że do utrzymania zdrowia konieczne jest jedzenie właściwej żywności.

Jaka to żywność?
Naturalna.



W takim razie nienaturalna żywność to jaka?
Żywność nienaturalna to:
- wszelkiego rodzaju sztuczne dodatki chemiczne, konserwanty, barwniki, polepszacze itd.;
- wysoko przetworzone produkty, takie jak: biała mąka, biały cukier, wszystko to co zostało doszczętnie oczyszczone, pozbawione większości witamin i minerałów; 
- żywność modyfikowana genetycznie;
- leki chemiczne, używki.

Już od roku i ośmiu miesięcy, kiedy to zmieniłam swój styl odżywiania, choroby omijają mnie szerokim łukiem. No może raz zdarzyło mi się przeziębienie, nawet już nie pamiętam. Wcześniej ciągle dopadały mnie infekcje górnych dróg oddechowych. Od kilku lat leczyłam się na alergię (nie wiadomo jaką - testy nic nie pokazały i podobno tak może być, że nic nie pokażą a alergia występuje). Latami łykałam tabletki przeciw alergiczne. Miałam też kwasicę. Co zjadłam to masakra. Jak w porę nie łyknęłam wapna lub sody oczyszczonej to zaraz pojawiał się silny ból głowy. A ja tabletki przeciwbólowe to tylko na ból zęba stosuję.

Kiedy tak przyglądam się ludziom co oni jedzą to masakra. Ostatnio w sklepie stojąc w kolejce do kasy stwierdziłam, że moje zakupy różnią się od zakupów innych osób. Ja zazwyczaj kupuję produkty do przetworzenia a inni - produkty w większości już przetworzone. Wiem, że tak jest prościej i szybciej. Ale na 100% nie jest tak zdrowiej. Ludzie idą na łatwiznę ale nie zastanawiają się jaki wpływ będzie to miało na ich zdrowie.

Kiedy porzuciłam szkodzące mi produkty zaczęłam sama przygotowywać sobie posiłki w domu. Nigdy więcej słodkich bułek, ciasteczek, pieczywa. Taki posiłek był dla mnie bardzo wygodny. Wystarczyło pójść do sklepu i już. W domu przygotowywanie posiłków niestety zabiera trochę czasu. Zaczęłam jeść regularnie minimum 4 posiłki dziennie. Jak wychodziłam z domu na cały dzień to miałam ze sobą całe jedzenie w pojemniczkach.

Jeszcze wspomnę o tabletkach. Zauważyłam, że ludzie nagminnie pochłaniają ogromne ilości tabletek. Szczególnie przeciwbólowych. Nie zastanawiają się przy tym co zrobić, żeby ich nie łykać. Nie zdają sobie sprawy, że wystarczy zmienić sposób odżywiania i stan zdrowia się poprawi. Próbowałam wielokrotnie wytłumaczyć to kilku osobom ale to jak młotem o ścianę.

Ludzie nie chcą być zdrowi. Ludzie wolą jeść szybką, smacznie, chemicznie doprawioną "żywność". Jak coś zaboli to wolą łyknąć tabletkę. Jak przyjdzie choroba to idą do lekarza i w aptece zostawiają masę pieniędzy i koło zamknięte. Spożywanie nadmiernej ilości leków powoduje kolejne schorzenia. Takie nastały czasy, że aż szkoda gadać.

Czyż nie lepiej pieniądze, które wydajesz na leki, wydać na świeże, wysokiej jakości produkty? No, jeżeli uważasz, że trzeba wspierać przemysł farmaceutyczny to lepiej nie myśl o zdrowym żywieniu. Jak Twoje posiłki będą zdrowe to i Twoje ciało będzie zdrowe a apteki będziesz odwiedzać sporadycznie.

czwartek, 9 maja 2013

Monotonia - cóż to za cudo?


Kiedyś do szkoły zabierałam ze sobą drugie śniadanie. To dobrze, pomyślisz, trzeba zdrowo się odżywiać. A co ja takiego jadłam? Pyszny domowy chleb z masłem i żółtym serem. Super, i coś jeszcze? Właściwie to nic... I tak przez wiele lat.

Teraz nie mogę patrzeć na żółty ser a jedzenie tego pysznego chleba powoduje u mnie niestrawność i brzydki zapach z ust. Chleb na zakwasie zaczął wywoływać u mnie nadkwasotę. Dlatego przerzuciłam się na  chleb biały i najlepiej żeby był pszenny. Do tego pszenne i słodkie bułki, ciasta pochłaniane w ogromnych ilościach.

Jeszcze dwa lata temu na śniadanie w pracy zabierałam małe rogaliki z nadzieniem serowym lub marmoladą. Zazwyczaj pochłaniałam 8 do 10 sztuk na raz. Albo kupowałam słodkie bułki z makiem, serem, budyniem. Wszystko pychotka, aż ślinka cieknie na samą myśl. Czasami w pracy jadłam całą paczkę ciasteczek owsianych albo dużą paczkę solonych krakersów.

Któregoś dnia: Haaaalooooo! Obudź  się dziewczyno!!!!

Uświadomiłam sobie,  że coś jest nie tak. Moje monotonne posiłki sprawiły, że organizm zaczął mi strajkować. Zaczęła mnie nawiedzać nadkwasota. Po czym to poznałam?  Po silnych bólach głowy. Jak w porę zażyłam sodę oczyszczoną ból od razu ustępował. Jak przegapiłam moment kwasicy to już nie było ratunku - ból przeciągał się dłużej, do tego mdłości. Lekarz przepisywał mi tabletki zmniejszające ilość wydzielanego kwasu żołądkowego. Pomagały przez tydzień. Później już nie.

Lekarze zazwyczaj przepisują tylko tabletki. Lekarze powinni być dietetykami, leczenie zaczynać od zmiany sposobu odżywiania pacjenta.

Moje wnioski są takie:
- jedzenie monotonne sprawia, że organizm strajkuje i choruje
- spożywanie produktów mącznych, szczególnie z dodatkiem cukru wywołuje nadkwasotę
- trzeba urozmaicać posiłki, do chleba zawsze coś zielonego, dużo świeżych warzyw


środa, 8 maja 2013

Kto szuka ten wielbłądzi

Już od czasów liceum mój sposób żywienia ulegał modyfikacjom. Nie, żeby się odchudzać. Nie oto chodziło.



Najpierw byłam wegetarianką - dlatego, bo raz zatrułam się mięsem w zupie (przynajmniej tak mi się wydawało). Twardo przez wiele lat trzymałam się tej diety. Wówczas już nie potrafiłam zjeść nic co miało oczy. W szkole na zajęciach gastronomicznych zrobiliśmy rybę po grecku. Ok. Trzeba to trzeba. Pani jednak była oburzona, że nie chcę spróbować tego co zrobiłam.

Ludzie mieli ze mną problem. I co ty dziecko będziesz jadła? - stały punkt imprez rodzinnych. Wegetarianie tak mają, że jak nie jedzą mięsa to już nie ma dla nich nic do jedzenia (punkt widzenia zagorzałych pożeraczy mięsa). Jest przecież tyle różnych produktów, że aż szkoda gadać. A jak ktoś oprócz tego co miało oczy jada wszystko inne to ma mnóstwo możliwości.

Po tym etapie stałam się wszystkożercą. Nie było łatwo powrócić do ryb i mięs. Jednak wróciłam. W tamtych czasach ciężko było o posiłki wegetariańskie, szczególnie na wyjazdach grupowych. Pamiętam jeden wyjazd zagraniczny. Codziennie na śniadanie parówki, chleb i nic więcej. Nawet roślin nie było. Inne posiłki nie lepsze - ryż albo makaron polany sosem mięsnym i do tego parówki (ze śniadania chyba) albo jakieś inne mięsa. Do tego nieziemsko słodka herbata. Ja praktycznie nic tam nie jadłam.

Później postanowiłam być znowu odmieńcem. Dla celów doświadczalnych odstawiłam wszystko co zwierzęce. Zostałam weganką. Chciałam sprawdzić czy nie jestem uczulona na jakiś produkt odzwierzęcy. No tak, dopadła mnie jakaś alergia trudna do zidentyfikowania. Wzięłam sprawy w swoje ręce. Okazało się, że reakcji alergicznych nie mam z powodu jedzenia mięs czy nabiałów. Po trzech miesiącach przerzuciłam się na wegetarianizm.

Znowu kilka ładnych lat funkcjonowałam po wegetariańsku. Okazało się jednak, że za bardzo nie mogę jeść nabiału. Jakieś białko trzeba spożywać a roślinne nie do końca zaspakajało moje potrzeby. Z wielkim trudem powróciłam do "normalnego" jedzenia. Prawie w ogóle przestałam jeść sery i przetwory mleczne. Czułam się lepiej. Z czasem jednak nabawiłam się niesamowitej nadkwasoty. Już nawet silne tabletki na receptę mi nie pomagały. Znowu wzięłam los w swoje ręce. Znalazłam nowy sposób odżywiania.

To tyle w skrócie.

Patrząc wstecz na to, jak ja się żywiłam, mogę wysnuć następujące wnioski:

- niezależnie od tego jaką dietę stosujesz na co dzień - urozmaicaj swoje posiłki (monotonia dobija)
- jedzenie produktów przetworzonych, z konserwantami i sztucznymi dodatkami powoduje alergie i problemy zdrowotne (jak to sobie uświadomiłam i unikam takich produktów - nie stosuję już tabletek przeciwalergicznych)
- jedzenie chleba nie jest konieczne, można zastąpić go kaszami (produktami pełnowartościowymi)
- posiłki przyrządzane w domu są pewniejsze niż kupione na mieście (wiesz co jesz)
- jedz dużo warzy i owoców - w proporcji minimum 1/3 mięsa i 2/3 warzyw
- nie trzeba jeść codziennie mięsa, jest tyle wspaniałych posiłków wegetariańskich że aż miło.

A poza tym nie dajmy się zwariować - czasem można zjeść coś mniej zdrowego, zapewniam jednak, że te niezdrowe posiłki przestaną nam smakować jak poznamy prawdziwy, naturalny smak jedzenia.





poniedziałek, 6 maja 2013

Dobry początek nie jest zły

Wiosna! Czas zmienić buty w samochodzie.

Udałam się do zakładu wulkanizacyjnego. Nie umawiałam się wcześniej. Ryzyk fizyk, może zmienią mi opony od razu... Jest nieźle. Przede mną jeden samochód. Czas oczekiwania 30 minut. No to czekam. Minęła już godzina. Teraz moja kolej. Dobrze, że wzięłam coś do poczytania. Ostatecznie spędziłam w warsztacie dwie godziny. Płacę.

Mechanik: a co Pani tam tak czyta?
Ja: książkę, bardzo ciekawą zresztą
M: kryminał jakiś?
Ja: nie, o zdrowym odżywianiu
M: łeeee...
Ja: no pewnie, kto by tam chciał się zdrowo odżywiać
M: no właśnie...

Ja chcę! (pomyślałam)

Niniejszym ogłaszam początek nowego bloga. Bloga o dobrym traktowaniu. Bo to od nas zależy nasze zdrowie i wiele aspektów naszego życia.